Każdy poniedziałek to coś nowego. To taki nowy początek, siedem dni, podczas których naprawdę wiele możemy osiągnąć. Może przez tydzień nie osiągniemy spektakularnych efektów wizualnych, ale sporo może zmienić się w naszej głowie. Wbrew pozorom to właśnie jest najważniejsze.
Chciałabym dziś pokazać Ci na przykładzie kolejnej wspaniałej kobiety, że warto. Emilia chciałaby powiedzieć Ci kilka słów.
"Jestem Emilia i mam 32 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą wspaniałej Oleńki, która lada moment skończy 3 latka. Na prośbę Martynki miałam opisać historię swojego odchudzania, więc pisałam, pisałam, pisałam… i końca nie było widać. Wcisnęłam backspace i stwierdziłam, że nikogo nie będę zanudzać swoimi sukcesami i porażkami bo było ich milion tysięcy. Powiem tylko, że prawdziwa zabawa zaczęła się na studiach. Wtedy to pozbawiona Mamusiowego jedzonka oraz pysznych, zdrowych kanapek szykowanych do szkoły zaczęłam tyć. Ale co się dziwić? Kiepska kucharka ze mnie była, a buda z fast foodem pod blokiem dała szybko efekt małej bambaryłki. Od tego momentu historia mojej wagi to typowa sinusoida. Raz lepiej, raz gorzej, raz super, raz tragedia. Potem ciąża… Waga po urodzeniu dziecka (2013) to było jakieś apogeum. Ważyłam ponad 80 kg. Wtedy w internecie wyczytałam o nijakiej Ewie Chodakowskiej. Pomyślałam, że jak nie spróbuję to się nie przekonam. Odpaliłam "Skalpel" i po 10 minutach z wielkim hukiem padłam na ziemię. Sąsiadom z pewnością tynk z sufitu poodpadał, ale o dziwo się nie skarżyli. I co dalej? Nie poddawałam się, robiłam ten "Skalpel", aż udało mi się usłyszeć: „Wyciągamy ręce, wyciągamy nogi, odpoczywamy…” Chodziłam cały dzień z podniesioną głową, z bananem na twarzy, byłam po prostu z siebie dumna. Waga dosyć szybko leciała, mimo że nie miałam diety, jadłam słodycze. Ale, ale… używałam niezłego spalacza kalorii. Przystawia się go na zmianę raz do jednej, raz do drugiej piersi. Tym sposobem mój osobisty spalacz wyssał ze mnie te nadprogramowe ciążowe kilogramy. Ale co dobre szybko się kończy i spalacz nie chciał już pomagać. Wtedy kilogramy zaczęły powracać, mimo ćwiczeń z Ewą. Zaczęłam więc wprowadzać coraz to nowsze programy od łatwiejszych po te najtrudniejsze. Treningi były 6 razy w tygodniu, każdy dzień inny trening, raz łatwiejszy, raz trudniejszy. Najlepsze jednak efekty zauważyłam po miesiącu z książką Ewy Chodakowskiej „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską”. To był mój klucz do sukcesu… Dieta. Wooow! Ale odkrycie, przecież wiadomo, że 70% sukcesu to właśnie dieta, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować. Jednak przekonałam się, że zdrowo może też znaczyć syto i przede wszystkim smacznie. Najlepsze postępy w swoim odchudzaniu zauważyłam odkąd regularnie jem zdrowe i zbilansowane posiłki i ćwiczę 6 razy w tygodniu. Od momentu pojawienia się programu „Metamorfoza 21 dni” osiągnęłam naprawdę dużo. Nie wiem, ile wtedy ważyłam bo zaczęłam unikać wagi, bo to nie ona jest miarą naszego sukcesu, tylko to jak wyglądamy. Czuję się coraz lepiej w swoim ciele, wiem jak jeść. Zdarza się czasem „cheat meal”, ale treningu nie potrafię już odpuścić. Uzależniłam się od aktywności fizycznej i od Ewy. Ona jako jedna z wielu internetowych trenerek, przemawia do mnie najbardziej. Ale nieważne, każdy wybiera to, co lubi. Najważniejsze to zdrowe , regularne posiłki i aktywność fizyczna. Teraz trzymam się tego cytatu: “Możesz zrobić wszystko, co chcesz jeśli tylko trzymasz się tego celu wystarczająco długo.” Helen Keller"
Brawo kochana! Ja jestem z Ciebie bardzo dumna! Z Emilką miałyśmy okazję odnaleźć się gdzieś za pośrednictwem Internetu i śledzić każdy kolejny krok. Mam nadzieję, że spotkamy się na warsztatach w Poznaniu.
Sumienna praca popłaca. Tu nie ma drogi na skróty. Im szybciej jednak zaczniesz, tym szybciej osiągniesz swój cel. Nie zwlekaj i nie poddawaj się! Łap motywację i do boju!
Buziak ;*
Gratuluję :) promieniejesz!
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana Martynko :-)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńJest niesamowita ! Tyle energi w sobie! Gratuluje efektów!;)
OdpowiedzUsuńPisałam to już wiele razy na jej profilu, ale napiszę tu raz jeszcze - kobietko, jesteś zjawiskowa! Koło takiej petardy ciężko przejść obojętnie, jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńOj tak, petarda to dobre określenie!
UsuńEmilka. Gratulacje! Jesteś dla mnie inspiracją. Śledzę twoją przemianę chyba od początku i co jakiś czas myślę : kurcze. Też tak chcę. Ale jakoś wciąż brakuje mi siły. Pierwszy krok za mną. Zapisałam się i chodzę na trening obwodowy. Na razie 2 razy w tygodniu. Mam nadzieję ze to taki mały początek wielkiej zmiany....
OdpowiedzUsuńPierwszy krok najważniejszy! Teraz będzie tylko lepiej! Trzymam mocno kciuki. :)
Usuń