Warszawska przygoda

Ostatni weekend był dla mnie bardzo intensywny, co przełożyło się na niską aktywność na blogu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Piątek, sobotę i niedzielę mogę śmiało zaliczyć do najlepiej spędzonych dni w moim życiu. Co się działo? Zapraszam do lektury. 



Ten wyjazd planowałyśmy już od dawna. W końcu jednak udało nam się dograć termin, wynająć mieszkanie i kupić bilety do stolicy. Cztery zwariowane na punkcie treningów dziewczyny przyjechały z różnych końców Polski, aby się spotkać, zmęczyć razem, pogadać i pozwiedzać. Emilia z Olsztyna (emilia.bialek na blogu TUTAJ pisała o swojej metamorfozie), Weronika (ikulaaa) z Sosnowca oraz Ewelina (eiweeg) z okolic Żywca. Mogłabym powiedzieć, że był to babski wyjazd, gdyby nie obecność mojego Jacka, który logistycznie sprawdzał nam połączenia w najdalsze zakątki Warszawy oraz Dawida, który na każdym kroku dbał o pamiątki z wyjazdu, robiąc miliony zdjęć.



Ekipa zebrała się w Warszawie już w czwartek po południu, ja z Jackiem jednak jako pracujący studenci, dojechać mogliśmy dopiero w piątek rano. Niezawodne pociągi nocne sprawdziły się także tym razem. Spakowani o północy wyruszyliśmy na dworzec, aby następnego dnia obudzić się już w stolicy.



O 5:00 rano zameldowaliśmy się w mieszkaniu. Szybkie jedzonko, kawa i zbieranie się na trening. Energii jakoś mi nie brakowało mimo ogromnego deficytu snu. O 7:15 byliśmy już zwarci i gotowi w Be Active, czyli studiu Ewy Chodakowskiej. Poranny trening poprowadził Dawid Krakowiak. Świetna atmosfera i mnóstwo dobrej energii z samego rana! Po treningu po raz kolejny usiedliśmy przy stole. Jak wiadomo, po treningu kalorie trzeba uzupełnić. Kolejnym punktem wyjazdu była wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego. Byłam tam po raz drugi i całość zrobiła na mnie po raz kolejny ogromne wrażenie, chociaż szczególną miłośniczką historii nie jestem.



Oprócz atrakcji zaplanowane mieliśmy także restauracje, które koniecznie chcemy odwiedzić. Pierwszego dnia zdecydowaliśmy się na Aioli. Świetna atmosfera, pyszne steki, świetny melonowy chłodnik i limonkowo-bazyliowa lemoniada. Polecam z całego serca!



Najedzeni i szczęśliwi ruszyliśmy po kolejne przygody. Chcieliśmy wykorzystać wyjazd maksymalnie. Fakt, że studio Be Active otwarte jest tylko od poniedziałku do piątku zmotywował nas do uczestnictwa w drugim treningu o godz. 18:00. Tym razem Piotrek Karwat zmasakrował nasze nogi i pośladki tak, że czułam je jeszcze w poniedziałek.



Szczerze mówiąc niewiele pamiętam z piątkowego wieczoru. Wiem, że zjadłam kolację i chyba od razu zasnęłam. Nieprzespana noc dała mi się we znaki. Oprócz dwóch treningów kilkanaście kilometrów spaceru po stolicy wyssało ze mnie resztki mocy i po prostu musiałam odespać.

W sobotę wstaliśmy pełni nowej energii do działania. Plany były następujące: Stare Miasto, Park Saski, Złote Tarasy oraz nocny wjazd na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki. Wszystko udało się zrealizować. Na obiad tym razem wpadła sałatka z Restauracja Słoik. Ja starałam się trzymać fitność wyjazdu, a Jacek wszamał tradycyjny, polski obiad ze schabowym na 2/3 talerza, pieczonymi ziemniaczkami i zasmażaną kapustą.



Wieczorny wjazd na Pałac Kultury i Nauki to było dopiero przeżycie! Zachodzące nad stolicą słońce, mnóstwo świateł i wieczorna panorama to coś naprawdę wartego zobaczenia. To była ostatnia atrakcja. Każdy  wiedział, co czeka nas w niedzielę, więc nie było mowy o żadnym imprezowaniu.


Planując ten wyjazd liczyłyśmy na to, że może uda nam się złapać i uściskać z Ewą podczas zajęć w studio. Tak się niestety nie stało. Kilka dni przed wyjazdem Weronika znalazła informację na tematu treningu otwartego na Powiślu, organizowanego przez Stację Mercedes oraz Be Active. To była najcudowniejsza wiadomość, jaką mogliśmy usłyszeć! Ewa kilkanaście godzin później także zamieściła ją na swoim profilu. Termin wyjazdu wstrzeliłyśmy więc idealnie w najlepszą z możliwych atrakcji- trening otwarty. W takich warunkach co prawda nie miałam jeszcze okazji ćwiczyć. Bez maty, na wyschniętej trawie i nierównym terenie. Nieważne gdzie, ważne, że na 100 %. Z trzech zaplanowanych treningów brałyśmy udział w dwóch- z Ewą Chodakowską i Piotrkiem Karwatem. Na Tomka Choińskiego nie starczyło nam już czasu, gdyż dużo wcześniej poplanowaliśmy powroty do domu. Nikt nie spodziewał się, że Ewa szykuje taką niespodziankę! Nie obyło się oczywiście bez zdjęć, chwili rozmowy i motywującego przytulasa. Energia na takich treningach jest po prostu wspaniała. Piękna sprawa!




Po południu nadszedł czas rozstania. Zjedliśmy ostatni wspólny obiadek i ruszyliśmy w stronę dworca. Każdy swoim pociągiem odjechał w swoim kierunku. To, co dobre, szybko się kończy.



Dziękuję Wam za wspaniały czas. Wiem, że na pewno prędzej czy później powtórzymy ten wyjazd i być może będzie jeszcze lepiej niż tym razem? Na to liczę! Wspólna pasja łączy, a znajomości zawarte przez portale społecznościowe mogą być naprawdę bardzo wartościowe i trwałe. Trzeba tylko odpowiednio je pielęgnować. Raz jeszcze DZIĘKUJĘ za kilka cudownych dni!

Buziak ;*

CONVERSATION

3 Komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Motywacja i zapał stanowią klucz do sukcesu. Sumienność, racjonalizm oraz wykorzystanie psychologii w treningu potrafi przynieść optymalne efekty!

    OdpowiedzUsuń