Święta, święta i... (na pewno nie detoks)

Wiesz co? Jestem wkurzona. Naprawdę wczoraj i dziś miałam ochotę zakończyć swoją przygodę z blogowaniem i wszystkim, co z tym związane. Doszłam nawet do wniosku, że wcale nie jestem fit. Dlaczego? Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.



Zacznę może od początku. Wiele razy mówiłam Ci już, jak ważny jest dla mnie świąteczny czas, moja rodzina i pielęgnowane w niej tradycje. Pisałam też o swoim nastawieniu do świątecznych potraw i ogólnie panującego braku umiaru w jedzeniu. W skrócie przypomnę raz jeszcze, że daleko mi do trzymania diety, przeliczania każdego kawałka ciasta i eliminacji majonezu z sałatki. Czasami coś poćwiczę, aby się trochę ruszyć, zwykle jednak odpuszczam. Święta to coś więcej niż jedzenie. To przede wszystkim czas, kiedy mogę pobyć w najważniejszymi dla mnie osobami, porozmawiać, pograć w planszówki, wyjść na spacer. Możemy wspólnie zjeść coś dobrego, w czego przygotowanie ktoś włożył wcześniej mnóstwo czasu i starań. Czy to naprawdę nie jest ważniejsze? Jedyną zasadą jest picie dużej ilości wody, aby wszystko w organizmie działało jak trzeba. Więcej jedzenie, więcej wody...

Wczoraj był drugi dzień świętowania, przynajmniej u mnie... Weszłam rano przejrzeć swój profil na Instagramie i jedyne co udało mi się dostrzec, to jeden wielki detoks i spalanie świątecznych grzeszków. Czy te dwa dni były naprawdę taką ogromną tragedią dla 95% fit społeczeństwa? To wszystko naprawdę nie zmierza we właściwym kierunku. Dlaczego po dniach świątecznych, które dla każdego człowieka powinny być czasem odpoczynku, regeneracji, wrzucamy dziwny tryb turbo, szósty bieg, by zatrzeć śladcy przestępstwa? Cotygodniowe wyjście na cheata jest normalne, zjedzona pizza zagryziona burgerem i tabliczką czekolady w towarzystwie przyjaciół i alkoholu też. Przecież wszystko jest dla ludzi. Wszystko oprócz świąt?

Doskonale rozumiem sportowców przygotowujących się do zawodów, dla których każdy gram ma znaczenie. Rozumiem biegaczy trenujących przed ważnymi wyścigami, czy zawodników sportów sylwetkowych. Nie rozumiem tylko zwykłych śmiertelników, takich jak ja, którzy trenują dla siebie, dla zdrowia i dobrego samopoczucia, a święta traktują jako najtrudniejsze dni w roku, istną walkę o życie i przetrwanie.

Nie powiem Ci ile wiadomości o podobnej treści otrzymałam. W każdej z nich głównym wątkiem było pytanie Jak przetrwać Święta? Nie wiem jakiej odpowiedzi nadawcy oczekiwali. Otrzymali w niej mniej więcej te same przemyślenia, które wrzucam tu Tobie. Liczę na zrozumienie.

Nie chcę nawoływać to samotnego pochłonięcia blachy ciasta i miski sałatki. Umiar jest ważny we wszystkim. Musisz tylko nauczyć się rozróżnić go od narzucanych przez siebie ograniczeń. Zachowaj zdrowy rozsądek i rozkoszuj się każdym świątecznym dniem. Fakt, że zjesz coś innego niż owsiankę, omleta i ryż z kurczakiem tylko podkreśli jego wyjątkowość.

Mało kto mówi o pozytywnych skutkach takich odstępstw od codziennej rutyny. Jako niepoprawna optymistka powiem Ci, że udało Ci się nazbierać w mięśniach sporo zapasów glikogenu i treningi w tym tygodniu na pewno będą szły jak z płatka. Twój metabolizm na pewno przyspieszył. Dałaś mu spore wyzwanie, przypomniał sobie jak poradzić sobie z bardziej wymagającymi potrawami i na tych przyspieszonych obrotach jeszcze przez jakiś czas na pewno pozostanie. Pamiętaj, nie wszystkie potrawy były ultra niezdrowe. Na pewno udałoby nam się wyciągnąć sporo pełnowartościowych produktów, chociażby jaja! Widzisz, nie jest źle!

Proszę, nie daj się zwariować.

Buziak ;*

CONVERSATION

2 Komentarze:

  1. Masz rację, święta wszyscy kojarzą tylko z jedzeniem i piciem alkoholu, liczą kalorie, mają wyrzuty zjeść to czy nie zjeść, łooo matko ile przytyję przez te święta itd. :( a święta, to tak na prawdę inny, głębszy sens :)pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie kochana, otóż to! Kalorie są najmniej ważne w tych dniach!

      Usuń