Wygraj siebie!

Im dłużej się zastanawiasz, analizujesz i przemyślasz, tym mniej czasu masz na działania. Wiem, że nie łatwo podejść do tego tematu. Każdy początek jest trudny, a zmiany niosą ze sobą stres. Może jednak warto się przełamać? Spójrz na mnie. Zakładałam na wstępie, że się nie uda. Uważałam, że nie mam szans. Nie sądziłam, że mogę dać radę, że osiągnę cokolwiek. Wygrałam. Zyskałam tak wiele. Nawet jeżeli sama w siebie nie wierzysz, ja z wierzę. Daj mi tylko jakiś znak, że zaczynasz działać! 


Tu naprawdę wszystko zależy od Ciebie. Każda z nas ma różne możliwości. Nie można mierzyć wszystkich jedną miarą. Jedna ma kawałek podłogi, stare adidasy, które przetrwały jakimś cudem od czasów szkolnego wf'u albo służą na nim raz w tygodniu, druga karnet na siłownię, a trzecia rolki, rower, ścieżkę do biegania czy zajęcia taneczne. Zawsze masz coś, co pozwala zacząć. Masz zdrowie, spragnione ruchu ciało i domagającą się nowych wyzwań głowę. Może czas na wykorzystanie tego potencjału? Kiedy, jeżeli nie teraz? Niedługo może być za późno o dni, miesiące czy lata, które poświęciłaś na wahania. 

fot. Olga Jędrzejewska


Nie szukaj wymówek. Naprawdę nie ma takich, które mogłyby cokolwiek zmienić. Trzeba szukać sposobów na rozwiązanie problemów, a nie wiecznie ich unikać. Nie ma czegoś takiego jak brak czasu, czy brak środków. Istnieje jedynie brak chęci do działania. 

Nie chcę dostać po głowie. Wiem, że nie mam etatu w firmie i wymagającego szefa nad sobą, nie mam własnej rodziny, dzieci na głowie i w sumie jestem tylko marną studentką (wymagającego kierunku), która dodatkowo pracuje kilkanaście godzin w tygodniu. Wieczorami się uczę, odrabiam zadania domowe, realizuję różne projekty. Nawet jeżeli uważasz, że Twoje wymówki są mocniejsze od tych, które ja mogłabym mieć, jesteś w ogromnym błędzie! Od treningu naprawdę ciężko mi się wymigać. To jedyna godzina tylko dla mnie. Godzina walki z samą sobą, czas na przewartościowanie wielu spraw, poukładanie w głowie i zaplanowanie dalszego działania. Czasami to chwila, w której odpływam w całkiem inne miejsca lub moment, kiedy bolące uda, czy palący brzuch są największym problemem mojego istnienia. Brzmi drastycznie, ale uwierz mi, nie ma nic przyjemniejszego niż satysfakcja po zakończonym treningu. Jeżeli brakuje Ci szczęśliwych, pełnych uśmiechu chwil i czasu na bycie dumną z siebie, powinnaś wziąć sobie do serca moje rady i po prostu zacząć. 

Nieważne jak, ważne, że w ogóle. Nie bój się przyznać samej sobie, że jesteś początkująca. Sama wiele razy porywałam się z motyką na księżyc. Zrozumiałam jednak, że potrzebuję więcej pokory. Daj sobie i swojemu ciału czas. Uwierz, dla niego to będzie to niemały szok. Robisz to dla zdrowia, więc nie narażaj się na pogorszenie jego stanu przez wygórowane ambicje. Ucz się na moich błędach. 

Nie bój się pytać. Wiem, że czasami ostatnią rzeczą, na którą mamy ochotę, jest zapytanie kogoś bardziej doświadczonego o radę. Na tak zwanych dobrych radach sama się wiele razy przejechałam. Na pewno znajdziesz kogoś, kto pomoże Ci usystematyzować to wszystko. Nie ma głupich pytań. Masz prawo nie wiedzieć wszystkiego, nie być alfą i omegą w każdej dziedzinie. Pytaj. Czasami dumę trzeba schować w kieszeń. Nam, kobietom, przychodzi to na szczęście o wiele łatwiej niż płci przeciwnej. Jeżeli nikt nie przychodzi Ci do głowy, napisz do mnie. Odpiszę.  

Postaw realny cel i do niego dąż. Potem postaw kolejny, trzeci i dziesiąty. Rób wszystko, aby wytrwać w postanowieniach. Te nie powinny być jednak zbyt wygórowane. Im większy rygor sobie narzucisz, tym większa będzie pokusa, aby rzucić to wszystko. Wprowadzaj małe zmiany. Czasem kilka poprawek może przynieść upragniony efekt. Pracuj nad sobą, eliminuj błędy, bądź obiektywna wobec swoich poczynać. Nie patrz na siebie zbyt krytycznym okiem. Robisz to dla siebie, z miłości. Przymus tu naprawdę nie zadziała. 

Apetyt będzie rósł w miarę jedzenia, zobaczysz. Chęć podwyższania poprzeczki będzie Ci towarzyszyła już cały czas. Staniesz się pewniejsza siebie, świadoma swoich potrzeb, szczęśliwsza. Przestaniesz tylko marzyć, zaczniesz spełniać marzenia. Będziesz cieszyć się dniem dzisiejszym i jednocześnie walczyć o lepsze jutro, bez rozpamiętywania błędów z przeszłości. Daj sobie szansę, a wrócimy do tematu. Zobaczysz, potwierdzisz moje słowa. Zgodzisz się z każdym zdaniem. Daj się namówić, nie będziesz żałowała. 

Możesz nawet przez pierwszy tydzień przeklinać mnie podczas treningu. Możesz życzyć mi wszystkiego najgorszego przechodząc obok półki z chipsami w sklepie. Po tygodniu zrozumiesz o czym mówię i zaczniesz sama świadomie działać. Zmienisz się wewnętrznie i zewnętrznie. Daj mi 7 dni. 

Buziak ;*







CONVERSATION

7 Komentarze:

  1. Martyna dziękuję, że jesteś. Dziękuję za ten tekst. Takich tekstów mi brakuje na Twoim blogu, chciałabym je częściej czytać. Buziak najlepsza motywatorko. Armine.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Martynka <3 Ja dałam sobie szanse i nie żałuję :) Super tekst. Całus <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ to jest motywujące :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo motywujący artykuł. Bardzo mi pomógł ponieważ ostatnio zmagam się z wiecznym brakiem motywacji i nadmiernym lenistwem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Martyna twój artykuł jest super. Warto walczyć o marzenia, zamieniać swoje życie nawet małymi krokami. Motywacja i chęci to najważniejsze.Ja tak robię a ty jesteś wzorem do naśladowania dla mnie.��

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz dużo racji. Czasami właśnie brakuje chęci, czy też po prostu sił do działania. Tylko skąd je wtedy brać? Często tracę motywację do działania, np w pracy. Wtedy moja wydajność bardzo spada a ja muszę włożyć wiele wysiłku po to aby z powrotem nabrać rozpędu. Zastanawiam się, czy moze nie pomogłyby mi jakieś szkolenia dla firm. Warszawa ma ich sporo, szczególnie w tym zakresie, bo mam wrażenie że w tym miejscu najłatwiej się przemęczyc pędem życia i pracy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Walka o samego siebie jest trudna i często wymaga od nas poniesienia sporych poświęceń i wprowadzenia szeregu zmian, aby w końcu wyjść na prostą. No cóż, nikt nie powiedział, że droga ta będzie usłana różami. Ludzie to istoty, które łatwo przyzwyczajają się do pewnego stanu rzeczy. Mówi się, że jeśli coś ma być naszym zwyczajem to dwa tygodnie trzeba odczekać, aby to weszło w życie. Zgadzam się z tym. Ja sama musiałam siebie przyzwyczajać, aby gotować do pracy zawartość do lunchboxa wieczorami albo po prostu jak wróciłam do domu po ciężkim dniu. Na początku czasem zapominałam albo szukałam wymówek. Ale potem weszło mi to w krew i nawet zaczęło mi się to podobać. Mała zmiana, a sprawia wiele. Dzięki temu wiem co jem i nie muszę schodzić do Żabki po coś do zjedzenia, tylko mam coś własnego. Sprawia mi to przyjemność, a przede wszystkim dostarcza satysfakcji. Pamiętajmy też o tym, że te zmiany są dla nas samych, a nie z powodu otoczenia. Zasada małych kroczków się opłaca, a często wspominam o tym, gdy prowadzę szkolenia menedżerskie. Czasem ludzie zapominają o tej zasadzie i porywają się z motyką na słońce, dlatego żadne z postanowień noworocznych często się nie spełnia :( No cóż, motywacja, motywacja i jeszcze raz motywacja oraz mniej gadania, a więcej działania :) Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów w rozwijaniu bloga! :)

    OdpowiedzUsuń